Thurgar
Kapitan
Dołączył: 05 Paź 2012
Posty: 13
Przeczytał: 0 tematów
|
Wysłany: Sob 23:38, 06 Paź 2012 Temat postu: Przemówienie Thurgara |
|
|
Wchodzisz do tawerny. Już przed wejściem czujesz, że coś jest nie tak. Nie słychać śpiewu, kłótni, nawet stuku kufli. Gdy tylko przekraczasz próg wyczuwasz skupiony na Tobie wzrok wielu krasnoludów. Po chwili dostrzegasz powód niebywałej ciszy. Jeden z nich przemawiał.
- Kolyjny trep? Bydzisz tok stoł i przyjści blokował? Zobiroj tą obysroną rzyć stomtond, pukim dobry - krasnolud wskazał Ci obskurną ławę fajką. Ruszyłeś czym prędzej na wskazane miejsce.
- A tyroz słuchoć, kurywie syny, bo powtorzoć si ni byda! - W tym momencie chwycił stojący za nim kufel i pociągnął tęgiego łyka. Przetarł usta wierzchem dłoni uśmiechając się szyderczo, następnie umieścił w zębach starą, rzeźbioną fajkę i pociągnął z niej pare razy wypuszczając przed siebie kłębek aromatycznego dymu, wodząc surowym wzrokiem po zebranych
- Bondyci, piroci, krodzieje i mordyrcy! - ryknął - Cni mynżowie, rycyrzy i wojoki! - Grzmotnął kuflem w stół, aż piana rozlała się dookoła lądując przy okazji na jego śnieżnobiałej brodzie.
- Zybroliśmy si tu by omówici pory sprow dołączynio do Wybrzeża. - rzekł zaciągając się fajką.
- Pirwszo o nojwożnijszo sprowo! Jyśli jystyś zowszonym obysrońcem, miękkim jok ciplutkie mosyłko kyurwim synym - NI MOSZ TU CZYGO SZUKOĆ! - ryknął.
- Tyro drugo! Hyrszta ni wkurwioć, nowyt jyśli czujycie ży mocie jojca jak troll. Spuszczo wpiyrdol no lywo i prowo, jyśli wydosz mu się nierobem i myndą, rozumieta?
- Jok widoć, zrzyszomy tylko khozodów i khozodki , myśly ży ni trzybo tłumoczyć dloczygo.
- Ni interesuja mni skond jystyści, co robiliści ani kim du kurwy nydzy jystyście. No mojyj łojbie jystyści szczuromi okryntowymi, dopuky sobi nie zosłużyci na szocunyk! - powiódł przenikliwym, zimnym wzrokiem po zebranych od pierwszego do ostatniego, marszcząc brwi.
- Ni przyjmyje byle cwylo, wic rozmowo musi si odbyc. Pytojcie o Koptiono Thurgara bądź noszygo Hyrszto Valygara.
Tyroz pore rod ktury przydodzo Ci si jok już byndzisz z nomi siedziol w tym gownie po uszy. - dopił duszkiem resztki piwa i wstał zarzucając swój podwójny zdobiony topór na plecy.
- jok moci jokiś problym, ni boć si godoć. Problymy zołotwiomy roz dwo, zwłoszczo jok ni mo grogu.
- Moich poninek ni ruszoć, który si odwoży, dostoni toki wpiyrdol ży rzyci tydzień bydzi szukoł.
- Tyro kwystio sprzyntu. Oczywiscio jysli wolicie lotoć z kuśko no wirzchu i byc ruchonym przyz kozdygo ylfa w dupsko, ni trujcia mi rzyci. Bronio i poncyrzomi ni srom. Moci dowoć motyrioły do noszych skrzyń to bydyma kuć, prosta sprowo.
- To by było no tyly, bormon kolyjko dlo wszystkich! - rzucił wypchaną po brzegi sakiewkę do barmana po czym powolnym krokiem, z szyderczym uśmiechem na twarzy, lewą ręką w kieszeni a prawą na wysokości klaty trzymającą topór przyglądał się mijającym go krasnoludom zmierzając do wyjścia.
- A, bym zopomnioł - rzucił przy wyjściu. - Noszym cylym jyst dominocjo rynku i obłowini si złotym tok, ży kurwy bydo do nas lgnąć a cało ryszto żybroć o momonę. - wyszedł i zamknął za sobą drzwi. Cisza w tawernie utrzymywała się jeszcze przez parę minut, dopóki barman nie zaczął rozlewać gorzały.
Nagle do tawerny wkroczył herszt
- Czołym mominsynki, zupyłni przypodkim słyszołę ży nosz kapiton robi wom wykłod ho ho. Winc du kurwy nydzy powim coś od siebieu. Jyśli któryś mo zomior robić no siebieu. Czygo wom noprowdę ni życzę gdyż czosy są cinżkieu, nich się zostonowi dwo rozy. Gdyż ni dostoni ŻODNYJ pomocy od broctwo. Prosteu. A tyroz wrocojci do picio. - Tymi oto słowami dokończył swoją wypowiedź po czym wyszedł
Ostatnio zmieniony przez Thurgar dnia Sob 23:45, 20 Maj 2017, w całości zmieniany 16 razy
|
|